@Benek, a mnie się wydaje, że zarówno "Egzekutorzy" jak i "Portret maszynisty" to dwie różne jakości, dwa spojrzenia na pracę na kolei. Oba jeszcze dość fragmentaryczne, choć w "Egzekutorach" pokazano "mniej" za to "bardziej".
Teraz dokładniej: tytuł "Portret maszynisty" jest nieadekwatny, tak naprawdę maszyniści opowiadają o swojej pracy może przez połowę filmu?... To mało. "Egzekutorzy" są opowieścią, której obraz towarzyszy i ją uzupełnia, film wciąga od początku do samego końca; w "Portrecie..." jest odwrotnie: wypowiedzi słowne są dodatkiem do obrazu, na dodatek często potraktowanym byle jak. Bezsprzecznie godna uwagi jest wypowiedź konstatująca, że praca maszynisty to za każdym razem inny, nowy dzień, nowa godzina, nowa minuta. Kiedy w pracę mechanika czy dyżurnego ruchu wkrada się rutyna, zobojętnienie na wykonywane zadania - to nie jest to dobry objaw, wiemy to dobrze. Generalnie "Portret..." pokazał mniej, niż mógłby i od innej strony, niż "Egzekutorzy". Nie jest natomiast totalnie zły, jest niepełny i tyle. Ale poruszyć też jest w stanie (choćby wspomnienie Kolegów, którzy zginęli pod Szczekocinami albo zdjęcia pokazujące głupotę ludzi ryzykujących na przejazdach, itp.).