Szczerze mówiąc, byłoby dla mnie rzeczą dziwną, gdyby pierwszą czynnością komisji po przybyciu na miejsce wypadku nie było właśnie "przesłuchanie" dyżurnych, nie widzę absolutnie niczego złego w tym że do tego doszło. Nie wiemy, na czym te przesłuchanie polegało, ale nie sądzę że komisja trzymała człowieka w piwnicy z kajdankami na rękach, wypytali go prawdopodobnie o przebieg wydarzeń z jego punktu widzenia, nie sądzę że stawiali mu jakieś zarzuty, po prostu rejestrowali fakty dopóki szczegóły wydarzeń mogły tkwić w pamięci w miarę nienaruszonym stanie. A to, że członkom komisji się udało, a prokuraturze nie, można prawdopodobnie tłumaczyć tym, że trochę czasu minęło zanim człowiek zdał sobię sprawę z tego, że do zdarzenia mogło dojść z jego winy; takiej myśli ludzki umysł nie przyjmie z łatwością. Gdyby komisja czekała, prawdopodobnie nie uzyskaliby istotnych informacji dotyczących niektórych z przyczyn katastrofy.
Tak czy inaczej, dopóki nie zostanie opublikowany raport, wszytkie wypowiedzi nt. przyczyn są wyłącznie domysłami i przypuszczeniami, nieważne jak istotnymi faktami są poparte.