Jak obiecałem, opowiadam całą historię.
24.05.2011
10:05
Pojechałem ze znajomą na targ.
11:00 Czekałem na nią całą godzinę (siedząc na motorze), później się o nią zacząłem martwić, więc zamknąłem motor na kłódkę i poszedłem do niej. Jak ją zobaczyłem, to wróciliśmy do motoru.
11:05
Rozglądam się motoru nie ma, ale poszukuję jakichś podejrzanych twarzy. I co zauważyłem. Jako, że zostawiłem motor na wprost rzeźnika (sprzedawał mięso na straganie stojącym przy ulicy), zauważyłem, że on zniknął. Co dziwniejsze, zostawił całe mięso na straganie i nikt tego nie pilnował.
11:10
Dostałem się szybko na posterunek policji i w wydziale do zgłoszeń kradzieży pojazdów, zgłosiłem kradzież motora.
11:15
Pomijając biurokrację, dwóch policjantów w cywilu pojechało ze mną na miejsce kradzieży. Dostali nakaz aresztowania każdego podejrzanego.
11:20
Zajechaliśmy na miejsce. Rzeźnika dalej nie ma, ale jest jego córka. Policjanci się pytają, gdzie jest ojciec. Mówi, że musiał szybko wyjść do matki.
11:25
Przychodzi rzeźnik. Pytają się go gdzie był. Mówi, że u matki. To oni, gdzie zwinął mój motor. On mówi, że on mnie nawet nie widział. No to oni, że jedziemy na policję.
11:30-45
Gdy on usłyszał o komisariacie, wziął dziecko z ulicy (później się okazał, że to jego córka), wziął ją na lewe ramię, w prawą rękę nóż i chciał ugodzić policjanta. Ci od razu wyciągnęli dwie 9 milimetrówki. Ludzi oczywiście jak na targu multum i wszyscy się zeszli wokół nas. Jako, że już policjant ledwo co mógł rękami ruszać, więc strzelił dwa razy w powietrze. Podziałało, ludzie się odsunęli. Zebrałem jedną łuskę na pamiątkę:
http://eu07.pl/userfiles/8639/foto-IMG_0696.JPGNic, skuli go jakoś i zabrali go na komisariat.
11:50
Jako, że sobie pojechali, wróciłem na spokojnie do domu, powiedziałem o incydencie, wziąłem wszelkie dokumenty od motoru, paszport i pojechałem z bratem na komisariat.
12:40
Zajechaliśmy na komisariat. Złożyliśmy oficjalne zgłoszenie, pożegnaliśmy się.
25.05.2011
15:30
Zajeżdżam na komisariat, pytam się czy są jakieś postępy. Mówią, że jako, że nie mieli żadnego dowodu, musieli go zwolnić z więzienia. Ale, że mają jaką wskazówkę.
26.05.2011
16:00
W czasie spożywania posiłku, dzwoni telefon. Policja mówi, żeby postawić się na posterunku, gdyż odnaleziono motor. No to się golimy, kąpiemy, myjemy ząbki i jedziemy na komisariat.
17:00
Motor rzeczywiście stoi. Jedyny problem jest taki, że wyciągnęli go z jakiejś dziupli. No i oczywiście już motor był częściowo rozebrany. Brakuje prędkościomierza, światła stopu, przedniego błotnika i całej masy innych pierdółek. Co najgorsze, przecięli ramę motoru na pół. Podejrzewam, że motor się odnalazł tylko dlatego, że jestem biały. I jeżeli znaleźli go w jakiejś dziupli, to kazali im go zespawać, żeby go tylko odstawić. Nic, tragicznie zespawany, ale zespawany.
Mówią nam, żeby następnego dnia stawić się przed dziewiątą, gdyż będzie sprawa w sądzie w celu oskarżenia rzeźnika oraz odszkodowania (tutaj nie ma takiego czegoś jak OC).
8:45
Stawiamy się na posterunek. Zaprowadzili nas do nazwijmy to biura, w którym robią papiery, które idą później do sądu. Czekamy, czekamy.
9:45
Przychodzi żona rzeźnika wraz z prawnikiem. Prawnik na osobności nas pyta, jak wyglądała kradzież. My mu mówimy, że policja posiada wszelkie potrzebne informacje, których on nie musi znać. Powiedzieliśmy mu, że ma nami nie manipulować. On mówi, że to nie była napaść na mnie z bronią, bla, bla, bla.
Powołuje się, że Jezus Chrystus przybył na ziemię, by przebaczyć nasze grzechy, więc my też musimy przebaczać, bla, bla, bla.
Nic, dla mnie to była gadka, szmatka, na mnie to wrażenia nie zrobiło.
11:00
Prawnik poszedł, myślę, że z bardzo mieszanymi uczuciami, nie wiedząc, co myśleć.
11:25
Jako, że w tym biurze czekaliśmy i czekaliśmy, poprosiliśmy ich, by zadzwonili do nas, jak te papiery jakieś załatwią.
14:00
Nikt nie dzwoni, więc wracamy. Oczywiście siesta od 12-14, ale biuro zamknięte.
14:30
W końcu zlitowali się i otwarli. My nadal czekamy na papiery. Czekamy, czekamy. Tutaj zdjęcie pamiątkowe. Dodam, że to biuro wygląda bardzo ładnie, jest komputer. W sumie to biuro było obok, ale my sobie siedliśmy w fotelu, w którym żaden Dominikańczyk nie miałby odwagi usiąść, gdyż zaraz byłby przegoniony (naprawdę byłem już zmęczony):
http://eu07.pl/userfiles/8639/foto-SNC00500.jpg15:30
Wchodzi skuty w kajdanki rzeźnik i blaga o przebaczenie, bla, bla, bla. Pokazał jak został pobity (zapewne przez policję, w celu wyciągnięcia informacji) oraz przez więźniów. Opowiada o dzieciach, bla, bla, bla.
Nic. Wcześniej rozmawiając, ja go chciałem wrzucić do więzienia i zapomnieć o nim. Ale po dłuższej rozmowie, uznaliśmy, że to strasznie mściwy naród i jako, że zazwyczaj jeżdżę na motorze sam, to było by niebezpiecznie. On obiecywał pół swojego domu w zamian za wolność.
16:00-18:00
Wciąż czekamy na papiery (w sumie to już nie wiedzieliśmy na jakie papiery czekamy, gdyż nikt ich nie przygotowywał). Przychodzi prawnik. No i poszliśmy na ugodę.
Załatwiają pieniądze. Miało być szybko, ale oczywiście czekaliśmy dobrą godzinę.
18:25
Przyszedł pułkownik (najwyższa ranga w policji na Dominikanie). Widział nas zmęczonych, znudzonych. Jako, że tutejsi lubią się chwalić władzą, to siedząc obok nas, zagonił siedzących chłopaków. Parę rundek wokół placówki. Później żałowałem, że nie spytaliśmy się go, czy umieją robić pompki, z pewnością z wielką przyjemnością, zademonstrowałby władzę oraz wielkie umiejętności szeregowych:
Policjanci wybiegają właśnie z okolic biura do kradzieży. Po lewo widać pułkownika, po prawo więzienie znajdujące się na terenie placówki.
18:50
W końcu przyszedł ten prawnik z pieniędzmi, podpisaliśmy parę papierków i w końcu ten horror się skończył.
A tu zdjęcie więzienia, które się znajduje w środku placówki:
http://eu07.pl/userfiles/8639/foto-SNC00499.jpgEDIT. Teraz rzeczywiście jest to zdjęcie więzienia :)