Są miernoty maszyniści, są też miernoty dyżurni. Ot czynnik ludzki. Faktem jest, że dyżurny nie ma obowiązku informować o przebiegu. Od tego są semafory. Awaryjność urządzeń (wskazań semafora) się zdarza (wg niby tej relacji urządzenia były sprawne - to też zależy od rodzaju urządzeń, wieku itd). Semafory zabezpiecza się przed wadliwymi wskazaniami, jednak z zabezpieczeniami też różnie bywa (czynniki jak wyżej). Jednak trzeba pamiętać, że nie istnieją urządzenia w 100% niezawodne. Nawet w Niemczech wypadki się zdarzają i argumentacje niektórych jaki to raj są wyssane z palca.
Raz było też tak, że wyjechałem ze stacji z kompletem ostrzeżeń i byłoby wszystko super gdyby nie to, że po przejechaniu pewnego odcinka dyżurny woła:
Takie zachowania powinno się tępić.
Szkoda słów na tych wszystkich mądrych "wykształconych" ludzi jak PLKa siedzi na d.... i nic przez 50 lat nie zrobiła
PLK nie istnieje 50 lat... Chcesz znać winnych zaniechań w infrastrukturze? Spójrz na wszystkie wolne rządy.
Dyżurny zdaje sobie sprawę z tego, że w takich sytuacjach jak
zmiana przebiegu gdy skład jest już gdzieś pod wjazdem jest dość ryzykowna i dla dobra ogółu powinien o tym poinformować. Wg przepisów nie musi i dla tego typu przypadków mogliby zdefiniować, że dyżurny musiałby taką informację podać. Po prostu - dyżurny musi pomyśleć wcześniej, coby nie zrywać potem przebiegów ryzykując, że coś się wydarzy. Poza tymi przypadkami wyobraża sobie ktoś co by było, gdyby każdego za rączkę trzeba było informować gdzie wjeżdża, z jaką prędkością itd? Najlepiej zlikwidujmy semafory ;)
Niektórzy mają mylne wrażenie, że dyżurny nic nie robi i jest niepotrzebny. Że urządzenia robią wszystko za niego. A pomyślał ktoś co się dzieje, gdy te urządzenia zaliczają wpadkę? Trzeba mieć głowę na karku, by w takich sytuacjach nie zrobić błędu kosztującego czyjeś życie.
Osobiście nie ufam PLK tylko dlatego, że już nie raz się przekonałem, że po prostu nie są godni zaufania.
Mnie to nie dziwi, ale tak jak w życiu - są osoby, które pracują dobrze, sumiennie i na pewno się z takimi spotkałeś, a są tacy co zlewają na wszystko.
Kwestia komisji powypadkowej - rzecz oczywista, że powinna być niezależna. A że w większości przypadków one są zależne od PLK, to i pewne zaniedbania bywają zamiatane. Gdyby zaniedbania ze strony PLK nie były zamiatane, to we wnioskach mających na celu zapobiec kolejnemu takiemu wypadkowi w przyszłości zapewne coś by się już dawno znalazło na temat informowania o zmianach przebiegów i nie tylko.
Należy też pamiętać o tym, że maszynista mimo wszystko też powinien swoją wersję przedstawić. Bo sama w sobie odmowa wyjaśnień akurat w obronie nie pomaga. Kwestia zatrzymania i matactwa jest śmieszna, bo co tutaj można w ustaleniach zmienić? Nic.