Z punktu widzenia człowieka dorosłego, można mówić o debilźmie nastolaktów itp. Tylko nastolatkowie w przeciweństwie do dorosłych z reguły zakładają wariant optymistyczny, a nie pesymistyczny np. mnie się nic nie stanie, ja się nie poślizgne etc.
Ja co prawda po wagonach nie chodziłem za młodu, ale robiłem inne rzeczy, które mogły się zakończyć tragicznie. Rodzice o niczym nie wiedzieli, dla nich byłem grzecznym chłopcem (bo przy nich zachowywałem się powiedzmy w miarę grzecznie).
Z perpektywy czasu, stwierdzam, iż zachowywałem się nieodpowiedzialnie, byłem taki jak ci nastolatkowie.
Rozmawiając z ludźmi w moim wieku, bądź ludzmi starszymi, przeważnie chłopcom w pewnym wieku odbija. I albo ktoś będzie miał szczęście i przeżyje, albo pecha i zginie.
Zmienia się tylko rodzaj niebezpiecznych zabaw. Po wojnie chłopcy bawili się niewypałami, ja np.wyskakiwałem z jadącego tramwaju co pewnego razu mogło się zakończyć tragicznie. Teraz niewypałów nie ma, raczej skakać z tramwaju przy elektrycznie zamykanych drzwiach nie można, ale są petardy. Skakanie z tramwaju można zastąpić parkourem, czy inną jazdą "bez trzymanki" na deskorolce, i wiele wiele innych ciekawych zabaw.
Zresztą wielu dorosłym też odbija :), np. jazda po pijaku.