Podonie skoro mechanikowi nie wolno jej przekraczać, to jakim sposobem przy szlakowej 120 mech miał 123 do 125? Tyle pokazywala tablica informacyjna w wagonie na wyświetlaczu (domyślam się ze to gps) a wskaźniki odczytywać potrafie.
To jest właśnie syndrom pokazywanie prędkości "nierzeczywistej" na wyświetlaczach wagonów. Potencjalny laik będzie zachwycony, gdy zobaczy 125, 152 itd., ale "złośliwy" pracownik spółki konkurencyjnej już by się doktoryzował, dlaczego zamiast 40 "jedziemy" 42 zapominając, że maszynista reguluje prędkość na podstawie wskazań przyrządów w kabinie, a nie GPS...
No wiec takiemu mechanikowi, któremu zdarza się przekraczać predkosc co może grozic?
Różnie w zależności od spółki: warsztat, serwis na kilka miesięcy, badania lekarskie i dodatkowy egzamin...
Czy sa może jednak jakies granice dopuszczalnego przekroczenia? Jak to się tez ma przy jeździe po spadku, kiedy sklad pcha w dol - czas reakcji hamulca itp. podczas gdy jest już na budziku jakies przekroczenie np. o 5 lub 10km/h. Co w przypadku bledu pomiaru przez haslera (bledne wskazanie)?
Prędkości nie można przekraczać, a jazda po spadku nie jest tłumaczeniem. Po to maszynista ma znajomość szlaku i WOS oraz "ostrzeżenia" od dyżurnego ruchu, aby wiedzieć jak regulować prędkość na danym składzie. Wiadomo, że inaczej prowadzi się szynobus o masie 50 ton, a inaczej "brutto" o masie 3000 ton. Dlatego tez wykonuje się hamowanie kontrolne hamulcem pneumatycznym, aby "wyczuć" skład. Hamowanie kontrolne to jedno, ale pierwsze hamowanie do zatrzymania to drugie. Inna sprawa, że wszystkie urządzenia rejestracyjne np. Hasler, ATM, czy Deuta mają tolerancję błędu, ale takie sprawy bada się i sprawdza podczas dochodzeń komisji powypadkowych.
Kolejne z trudnych pytan laika; jeśli mechanik notuje duże opóźnienie, czy w takim wypadku może pozwolić sobie na male "naginanie" przepisów by zawalczyć o kazda minute straty?
Na Słowacji można było jechać szybciej z tego powodu bodaj o 2%.
W PL w razie wypadku prokurator zada pytanie: dlaczego maszynista jechał 5 km/h więcej, bo wg niego (czyt. prokuratora) gdyby prędkość była rozkładowa (czyli mniejsza) to można było by uniknąć/zminimalizować skutki zdarzenia? Drugie pytanie: dlaczego skład stanął tak daleko, czyli 500/700/1000 m za miejscem zdarzenia? Tutaj nie maszynista, ale komisja bada zapisy rejestratorów i udowadnia, że np. SA134 o masie blisko 80 ton z V=120 km/h nie zatrzyma się szybciej po wdrożeniu hamowania nagłego niż po około 700 m.