Witam z Krakowa, mam 34 lata, pracuje prawie 2 lata jako opiekun medyczny i pod opieką mam 48 osób, współpracuje z innymi, pracę swoją lubię, pracuję po 12 godzin, choć jest bardzo ciężka fizycznie (wiele osób jest bezwładna i waży ponad 100 kg i trzeba je ubrać, przebrać itd)to daje mi radość. Wydaje mi się że nie widzę przyszłości w tej pracy aby pracować na cały etat, bo to jest autostrada do własnego inwalidztwa, bo czynności jakie wykonuje się to od przewijania, karmienia, do zbierania garów i często przez 12 godz, brakuje czasu żeby sobie usiąść, ludzi brakuje do pracy, a podopieczni mają wiele żądań i próśb i praca przypomina obóz pracy lub miejsce gdzie się przyszło za karę (są większe oczekiwania starszych pensjonariuszy niż mozliwości ludzkie).
Czuję jednak że chciałbym robić oprócz tego coś innego że to dla mnie za mało, że chciałbym podjąć inną pracę na rzecz innych o innym charakterze, pracę odpowiedzialną. Nie szukam pracy dla "rozwoju" ale raczej dla służby innym. Dobrze się odnajduje w trudnych i nieprzewidywalnych warunkach, ale znam swoje siły i ograniczenia. Od dłuższego czasu myślałem o kolei, kolei zawsze mi się dobrze kojarzyła, pracownicy kolei uprzejmi, ładnie ubrani, kulturalni (choć nie jest to pewnie regułą) zawsze odczuwałem pewien pociąg do kolei i jest to mój ulubiony środek transportu. Jak tylko miałem do czynienia z koleją czy z personelem który pracuje na kolei to zawsze miałem dobre skojarzenia. Już jakoś 2 lata temu gdy więcej się interesowałem na ten temat wybiłem sobie z głowy pójście na kurs maszynisty, gdy tylko przeczytałem że trzeba mieć zdrowie idealne.
Od wczoraj myśl o kolei mi znów jakoś silniej towarzyszy i robie sobie nadzieje. W czym tkwi problem i jakie są moje obawy ? Jak miałem 2 lata to zachorowałem na zapalenie ucha przez które chorowałem przez ponad 20 lat przewlekle, w wieku 2 lat miałem operację po której straciłem słuch (części z ucha środkowego mi wycięto), tych operacji było sporo. Natomiast jak miałem 20 pare lat to miałem zabieg rekonstrukcji kosteczek słuchowych i audiogram wskazał że słyszę w 40 % na to jedno ucho, drugie mam sprawne całkiem a stan swojego zdrowia oceniam jako bardzo dobry (do pracy większość dyżurów dojezdzalem na rowerze 11km ). Ogólnie słyszę bardzo dobrze, nie mam problemu komunikacyjnych, wzrok mam sprawny. Czy myślicie że jest to przeszkoda która wyklucza? Czy jest jakiś lekarz u którego mógłbym się poradzić i wcześniej pójść ?
Czy zanim zapisze się na kurs, mogę stawić się na kolejowej komisji lekarskiej odpłatnie, celem ustalenia czy na pewno będę wykluczony np na późniejszym etapie ?
Szczerze trochu mam obawy płacić na kurs licencji maszynisty nie małą sumę ok 6 tyś (jak np 1 lekarz przepuści), żeby później na kursie świadectwa maszynisty usłyszeć że jednak są przeciwskazania (bo np 2 lekarz nie przepuści bo w abdaniu słuchu będzie ciszej szeptał niż ten pierwszy). Gdybym jednak miał pewność że nie będzie problemu i lekarz da zgodę, to bym podjął taki kurs, i uważam że jak ktoś chce, jak komuś zależy to zrobi wszystko co może jeśli to od niego zależy.
Uważam że można mieć doskonałe zdrowie, a nie podejmować takiej pracy. Z drugiej strony na tej ziemi każdy w mniejszym lub większym stopniu albo zmaga się z jakimiś chorobami albo będzie się zmagał, i wymaganie idealizmu jest dla mnie troche utopią. Tym bardziej że dowiedziałem się że kiedyś jezdziło po dwóch maszynistów, a dziś maszynista jezdzi sam (całkowita exploatacja człowieka dla oszczędności odbija się źle na wszystkich nawet na tych co oszczędzają). I gdzie tu logika bezpieczeństwa ? A czy maszynista o dobrym zdrowiu będąc sam, nie może np niespodziewanie gorzej się poczuć, lub nawet stracić przytomność? I co wtedy z pasażerami i pociągiem jak nie ma go kto zastąpić ? Nawet w autokarach i samolotach są po 2 kierowców/ pilotów. Jakie jest Wasze zdanie ?
Jak dla mnie te 2 skrajności są przyczyną i skutkiem zarazem tj wysokie wręcz niemożliwe wymogi zdrowotne, są przyczyną dlaczego rozdzieliło się maszynistów (1 maszynista na pociąg). Obserwując świat kierowców i wypadki, myślę że więcej zła uczyniła zbytnia pewność w sobie i przesadna ufność we własną doskonałość i możliwości niż ludzkie spojrzenie na siebie, że można się potknąć i popełnić błąd co jest pewnym hamulcem aby błędów nie popełniać.
Już na koniec mam takie pytanie, czy zapotrzebowanie w pracy na maszynistów jest? Z góry dziękuje i pozdrawiam wszystkich Forumowiczów i Forumowiczki.
Myślę, że taki pracownik (maszynista), jak Ty byłby cenniejszy, niż gość, któremu Urząd Pracy każe zrobić kurs, bo straci zasiłek...
Spieszę z wyjaśnieniem: W autobusach i ciężarówkach podwójna obsada nie jest dla bezpieczeństwa, tylko dla zysku... Jeździłem w "podwójnej" trochę lat, bo taki był kontrakt: Trzeba było nosić meble. To wyjątek, ale najczęściej chodzi o szybkie frachty, a kierowcy mają ograniczenia w czasie pracy i jazdy.
Podobnie jest na autokarach: Grupa "żydzi" na noclegach więc kierowcy jadą nonstop, ze zmianami 21 godzin. Tragedia w Chorwacji, jest przykładem takich jazd... Czasem dorabiam na turystykach, ale nie bawię się w takie "szybkie strzały".
Podwójna załoga to też nie jest "miód"... Jeden pali, drugi nie, jeden się nie myje, a drugi wali wódę...
W lotnictwie załogi też się pobiją... Zależności wiekowe ( piloci z Japonii ), prowadzą do katastrof... Reszta to procedury, których jeden nie ogarnia. Zresztą latanie na pasażerskich to wbijanie w komputer... Jest dyskusja, nad brakiem umiejętności latania z ręki..
Właśnie z powodu, "średniowiecznych" przepisów zdrowotnych nie mogłem zostać maszynistą. Mogłem zostać pilotem Jubo Jeta, ale nie maszynistą. Teraz już mogę... Tyle, że jest już późno na realizację marzeń. Jeszcze nie "za późno" na szczęście.. Także w ilości i czasie szkolenia się coś zmienia...
Co do medycyny, szczególnie tej od pracy, to pozwolicie, że popiszę:
Długo, długo już w nowym ustroju, aby latać szybowcem, nie można było mieć PŁASKOSTOPIA i zaglądano w DUPĘ. (wielkie litery, dla zaakcentowanie)... Zęby wyleczone... Badania robił ośrodek w Wrocławiu - nie było zmiłuj się. Efekt był taki, jaki opisywał "Malina": Tu byłeś inwalidą, a zagranicą śmigałeś na Boeingu... To się zmieniło. Sam latałem, na badania pojechałem do lekarza, na jakąś wiochę i mogłem latać. Ważne: w orzeczeniu wpis: Zapasowe okulary w kieszeni w czasie lotów.
Nie zmienił się sposób rejestracji maszyn latających: Polacy rejestrują maszyny w Czechach, pewnie prościej i taniej...
Medycyna pracy:
1: U okulisty każdy dostawał receptę na okulary, wiadomo w salonie znajomego... Najważniejsze, że badania przechodzili ludzie...
2: Raz w nomen omen byłej przychodni PKP robiłem widzenie sferyczne, czy jakoś tam. Pani zakończyła sesję, a ja kliknąłem przycisk, odruchowo, jeszcze raz: Jak awantura. To nic, że bez problemu zaliczyłem, ale nacisnąłem i chciała mi uprawnienia zabrać...
3. Zatrudniałem się w Polskim Busie": Badania 4 dni i to w sieciowej przychodni: Okulista z tytułem doktora daję mi bez okularów, a gówniarz orzecznik daje na 3 lata, bo mam okulary.... Świstek, przez sekretarkę...Po tym i po przygodach moich kolegów firma zmieniła przychodnię....
4: W innej firmie: Już witam się z gąską, a tu orzecznik mówi, że nie dostanę badań, bo w robocie trzeba wejść na kontener (hakowiec), a powyżej 1,5 metra nie można mieć okularów... To nic, że w szybowcu mogę, to nic, że do dziś na nartach jeżdżę bez. Udało się, ale te nerwy niepotrzebne...
Mój tata dostał badania na 1 miesiąc bo słuch nie idealny... Całą załogę tak uwalił laryngolog... Firma zajmowała się wyciąganiem gówien z kibli... Oczywiście natychmiastowa zmiana przychodni nastąpiła...
A teraz wisienka na torcie... Chwile byłem na urlopie bezpłatnym i popracowałem w dwóch firmach w Niemczech. Jedna firma 100 osobowa, a druga 20 osobowa: Ani jedna, ani druga nie wysyłała mnie, na żadne badania... W tej pierwszej podpisałem umowę, dostałem długopisik, bluzkę i kubeczek, dali nówkę Iveco 530 koni w skórach z telewizorem, mikrofalą i w drogę. Żadnych szkoleń, lekarzy, obiegówek i innych pierdół.
O co 5 letnich szkoleniach dla kierowców nie wspomnę... Medycyna pracy i te szkolenia to jest dobry biznes... Jak widzę lekarza ,który wali 15 pieczątek na godzinę i każda kosztuje 200 złoty... Mogłem zostać lekarzem..
Oczywiście nie jestem za tym, aby niewidomy prowadził pociąg. Kierowca zawodowy bez dłoni i to dwóch? Są tacy, jakoś pracują, jeżdżą...
Może nie na temat, ale uważam, że dyskusja jest na wysokim poziomie i warto poczytać inne doświadczenia.
Jakby kogoś interesowało: Koleje Wielkopolskie robią kurs, ale tylko, dla potencjalnych pracowników. Podejście rozmówczynie zajebiste: Nie zdążyłem nic powiedzieć, a już usłyszałem APLIKOWAĆ. Zadałem pytanie: Po co mam aplikować (chcę oszczędzić komuś pracy), jak nie znam szczegółów... Dopiero wtedy dano mi dojść do głosu...
Pozdrawiam.