Witajcie, ja też się zastanawiałem czy by nie zmienić ścieżki zawodowej i poznać wschody słońca na szlaku :) Zacząłem sporo czytać, strony, fora, wiadomości itp i doszedłem do wniosku, że tam są jakieś dwa światy. Z jednej strony ""optymiści" mówiący jest ciężko i odpowiedzialnie ale jest fajna kasa i nawet fajna robota a znów z drugiego brzegu "pesymiści" : loki to stare trupy w dodatku wszystkie zepsute, służby po 12 godzin i ciągły brak zmienników powodują, że mniej jak 14-16 godzin to nie ma a do tego co chwila coś Ci uwalają i finalne pensje są gorsze jak w Biedronce.
Ponieważ nie wierzę tak łatwo we wszystko postanowiłem sprawdzić gadając z normalnymi pracownikami. I tak miałem okazję wymienić poglądy z maszynistami z PKP IC oraz KM i powiem szczerze, że nadal widzę totalne dwa światy. Rzeczywiście potwierdza się prawda, że są miejsca i ludzie, którzy pomimo upływu lat nadal myślą, że pracują w PKP i im się "NALEŻY" a wszystko wokoło jest beznadziejne i aby do emerytury. To oni odporni na zmiany powodują, że część rzeczy się wogóle nie zmienia ( i nie tyczy to tylko szeregowych pracowników) i są tacy, którzy przyszli do pracy i ją pokochali a jej wady traktują jako cechy charakterystyczne i nie walczą z nimi poprostu. Z wypowiedzi niektórych niepokojące jest to, że odchodzi już wielu wybitnie dobrych fachowców, którzy nei zdążą przeszkolić nowych adeptów i przekazać ogromu wiedzy, która jest jednak potrzebna żeby ta kolei zawsze działała jak należy. A co do zarobków to wszyscy mają to samo zdanie, że na początku jest źle ale z czasem to się poprawia i pomimo, że czują się zbyt mało opłacani do poziomu odpowiedzialności to jednak nie są zarobki głodowe i można normalnie funkcjonować. Ciekawostką był fakt, że wszyscy narzekali mniej lub bardziej na ogólną presję ze strony UTK i włodarzy spółek na maszynistów i bardzo rygorystczne traktowanie nawet najmniej ważnych przewinień.