Pociągi były punktualne przed wojną i według nich można było ustawiać zegarki.
Przed wojną kolej była zmilitaryzowana, czyli była częścią wojska. A z tym ustawianiem zegarków to jest jakiś mit sprzed 200 lat. Dawno, dawno temu, kiedy nie było jeszcze kolei ani radia, każde miasto i każda wioska miały swój czas lokalny, wyznaczany przez zegar na wieży kościoła/ratusza (a jak nie, to zegary słoneczne). W każdej takiej miejscowości zegar był jakoś "przypadkowo" nastawiony i nie było praktycznego sposobu, by zsynchronizować zegary w skali kraju. Kolej była pierwszym sposobem na transportowanie zegarów, dzięki czemu czas lokalny wyszedł z użycia na rzecz czasu strefowego.
Szkoda tylko, że do tego kapitalizmu kolei wciąż trochę brakuje...
No właśnie niestety kolej jest chyba ostatnim bastionem socjalizmu, zwłaszcza po tym, jak stocznie padły. Kolejarze ochoczo likwidują bocznice i tną lokomotywy, podczas gdy powinni się starać tworzyć ofertę atrakcyjną dla przedsiębiorców. Wygaszają popyt na połączeniach pasażerskich, aby coś tam niby zaoszczędzić, a dzięki temu trwale tracą klientów.
Myślę, że takie strategiczne rzeczy jak kolej i energetyka chociażby nie powinny być sprywatyzowane.
A co jest złego w prywatyzacji? Czy urzędnik, który bierze pensję i któremu się opłaca utrzymać jak najdłużej stanowisko, a najwyżej go zwolnią, będzie lepiej zarządzał niż przedsiębiorca, który ryzykuje swoim majątkiem, a zarobić może na lepszej organizacji czegoś, według własnych pomysłów? Tylko musi być odpowiednie prawo, które np. nie będzie preferowało transportu drogowego i nie będzie tworzyć patologii.