Po szorowaniu wagonów...? A nauczą Cię tam, jak naprawić coś w przedziale NN siódemki albo naprawić jakieś uszkodzenie silnika trakcyjnego? Po szorowaniu wagonów to masz najwyżej sprzątacza. Nigdzie nie jest napisane, że po szkole wezmą, tylko trzeba, za przeproszeniem, zap... na warsztacie, w smarze się taplać, poznać lokomotywę od środka.
W elektryku to luz, ale na spalinowozach to oleje, smary, ON itp. Czasem czysta mechanika. Zabawa przy wysokoprężnym silniku. Brudna i czasem niezbyt przyjemna ani wesoła. Z doświadczenia (z moim autem) wiem, że z małą pierdołą idzie się godzinami grzebać, żeby chodziło jak zegarek, a i tak coś pójdzie nie tak jak chcemy i nawet przysłowiowy szewc robi się czerwony przy naszych przekleństwach. I od nowa dawaj, rozkręcamy i grzebiemy jeszcze raz. A tu nie ma siły. Lokomotywa to nie samochód. AC masz to po lawetę dzwonisz i spokój. Tutaj wskakujesz do maszynowni z kluczami i jazda! W swoim zakresie starasz się usunąć awarię, aby ze szczerego pola 40 kilomterów od najbliższej cywiliwacji doprowadzić pociąg towarowy. Przynajmniej ja tak rozumuję, bo raczej obowiązkiem maszynisty jest doprowadzić pociąg korzystając ze swoich pełnych możliwości i umiejętności. Bo jak staniesz gdzieś na szlaku i nie zrobisz, wzywając podsył, a okaże się, że pierdoła (nie wiem jak tam w spalinówce, ale na przykład prosta awaria pompy paliwa, którą można we własnym zakresie usunąć), to kredki...