Biały 3-drzwiowy Golf MK1 1,6 GTD - pierwszy samochód. Stał rok w ogrodzie, zanim zdałem prawko. Zrobiłem na nim niewiele, ok 2-3 tysięcy km przez 3 miesiące, zamin go... rozbiłem;( A to było autko z duszą. Twarde plastiki, twarde siedzenia, zero wspomagania, stary, dobry niemiecki turbo diesel z lat 80. Na nim jeszcze szalałem, bo i zaraz po zdaniu prawka, no i pierwsze moje auto, dodatkowo które jak się pociągnęło do turbiny, to miało nawet niezłego buta i nie raz 160 spokojnie leciałem po ekspresówkach (i wcale nie z górki). No ale szkolny błąd na zakręcie i naprawa przewyższyła koszt samochodu...
Grafitowy Golf MK3 1,9 D - wpierw był TD, ale mechanik jak z koziego tyłka trąbka powiedział, że turbina jest uszkodzona (a wcale nie była) i ją wymontował. Dodatkowo przy wymianie skrzyni wsadzili inteligenci z benzyniaka, co ograniczyło Vmax samochodu do 120-130 w porywach... Jak go przejąłem od ojca, to wszystko po kolei zaczęło siadać. Układ paliwowy, półosie waliły, szyberdach odłączony zasilikonowany, zawieszenie do wymiany. Ale za to wspomaganie działało do końca jak ta lala:) Na parkingu to jednym paluszkiem kręciłem. Ze 3 tysiące chyba na nim zrobiłem, poszło łożysko w tylnym kole, zawieszenie dobiłem i miałem już go dość. Znajomy za 3 stówki kupił a potem nie wiem co się z nim stało.
Potem były wszelakiej maści i rozmiarów busy firmowe, strzeliłem na nich ze 20-25 tysięcy km, głównie na niedalekich "kominkach", a to co najbardziej lubię - długie trasy, tylko kilka razy robiłem.
Moja perełka:
Ford Sierra Liftback CLX 2.0i OHC EFI + LPG
Przez nią jakoś już nie lubię aut z napędem na przednią oś. Niektórzy może tej różnicy nie czują, ale jest, serio. Zupełnie inaczej się samochód RWD na zakrętach zachowuje, a zupełnie inaczej FWD. A szczególnie ten napęd polubiłem zimą:) Chociaż też połowicznie. Pod koniec już zimy, luty bodajrze, jak w końcu ją odpaliłem (a kupiłem w grudniu w masakrystycznym stanie - ledwo jeździła), wybrałem się z przyjaciółmi do Wisły. I zasmakowałem RWD na drodze z Wisły do Szczyrku przez Biały Krzyż, a jeszcze na górze śnieg był. Pod górę prawie każdy zakręt bokiem leciałem, w dół poza "dwójkę" nie wychodziłem. Ostatnio na nowo oddanej wschodniej obwodnicy Bielska-Białej pobiłem nią swój rekord - ponad 170 km/h i do odcięcia miała jeszcze sporo i to tylko na gazie jechałem. Ma nawet elastyczny silnik, chociaż już nie najnowszy.
Co do samochodu, to jak na 20 lat, które mu w czerwcu stuknęło, to jest bardzo wygodny, cichy, przestronny, komfortowy (jak wyjeżdżamy sobie na Słowację, co się ostatnio prawie co 2 weekend zdarza, to obowiązkowo albo NGine Mohito albo Black - energetyki oczywiście). Duży jest - co mi się w nim podoba najbardziej, potężny bagażnik ma, długi, napakowany nos, z którym czuję się bezpiecznie. Uzależniłem się przez nią od podłokietnika:) w Astrze taty non stop biję prawym łokciem w ręczny albo mocowanie pasów. Dzięki instalacji gazowej mam spalanie ok 10-12 litrów LPG w cyklu mieszanym. Mogę śmiało powiedzieć, że... pokochałem ten samochód, i nie ma szans, żebym kiedykolwiek zamienił go na jakikolwiek inny. Zresztą nie tylko ja, ale i kilkadziesiąt osób ze Śląskiej Zony forum Sierrafan.pl. Z resztą spotykamy się znów 20 listopada na zlocie na Ligocie. Obecnie, po zrobieniu nią ok 13 tys km, przymierzam się do wymiany oleju z filtrem, filterka LPG, paska rozrządu (bo nie wiem kiedy go poprzednik zmieniał), uszczelki pod głowicą, uszczelniaczy zaworowych. Troszkę roboty jest na długie zimowe wieczory w garażu, ale praca przy niej to dla mnie prawdziwie odprężenie po 8 godzinach "zabawy" na magazynie.
Zanim kupiłem Sierkę, marzył mi się VW T4 Caravelle 9 osobowy, przedłużany, poliftowy.