I zdecydowanie bardziej ich zainteresowanie budzi jakiś kolorowe auto z plandeką na rumuńskich rejestracjach, niż w miarę normalna Polska osobówka. Jeżdżę na Słowację średnio raz na tydzień (przez Cieszyn) i nigdy nie miałem żadnych przygód.
Sam ruch wygląda tak, że po prostu jedziesz, mijasz tablicę oznajmiającą o tym, że wjeżdżasz na terytorium tego i tego kraju, drugą z krótką ściągawką ograniczeń prędkości i to w sumie tyle. Plus tak jak Mihau zauważył, zazwyczaj stoi gdzieś z boku jakieś autko służb, z tym że ja raczej się spotykałem z Strażą Graniczną, albo jej zagranicznym odpowiednikiem, lub krokodylami, policja jeśli już jest to jako wisienka na torcie z tych w/w. Co innego jak jest kawałek ładnej drogi z ograniczeniem prędkości tuż za granicą, to tam bankowo jakiś patrol (obcy) można spotkać, chłopaki wiedzą aż za dobrze, że polaczek gazu nie umie odpuścić.