Po co na miejsce przybyłą policja drogowa?
Zazwyczaj przyjeżdża. Nawet, gdy dzieją się rzeczy, gdzie wszelkie działanie stróżów prawa jest bezcelowe*. Dlaczego tak się dzieje, pomijając - w tym przypadku - prawdopodobieństwo przyjazdu patrolu w celach sprawdzenia trzeźwości maszynisty czy spisania jakiś protokołów?
Otóż każde zgłoszenie należy sprawdzić. Nie może być tak, że ktoś zadzwoni na centralkę za pomocą numeru 997 i nikt nie przyjedzie sprawdzić stanu rzeczy. A wierzcie mi, przy takich zdarzeniach zawsze znajdzie się ktoś dzwoniący (skoro ludzie wydzwaniają już nawet, gdy gość na rowerze się przewróci jadąc chodnikiem...)
*) Dzisiaj ktoś zadzwonił z wieścią, że pijany osobnik jeździ po podwórzu rowerkiem. Był na prywatnej posesji, więc mógł to robić bezkarnie. No ale zgłoszenie wpłynęło, patrol musiał przyjechać sporządzić stosowną notatkę. Biurokracja.
Ale powracając do tematu "gleby" składu towarowego:
@Niebugoclaw, trochę racji w tym jest. Znam pewnego mechanika, który prowadząc pociąg na odcinku Krk - Wadowice zaliczył podobną "glebę" gdy jednostka została wybita z toru na zamarzniętym przejeździe.
Zauważmy jednak, że wybicie jednostki na lodzie nie jest bezpośrednio przyczyną wynikłą z zaniedbania maszynisty. Prowadzący pociąg nie jest w stanie wybiec wzrokiem na kilometr przed pociąg i spenetrować uważnie każdy detal szlaku. Uważam, że był to przypadek losowy, podobny do takiego, gdy pociąg wykoleja się z powodu osunięcia się pod nim rozmokłego nasypu, jak miało to miejsce w 2006 roku na jednym ze szlaków.
Tutaj mamy do czynienia z sytuacją, gdzie pociąg wykoleił się, ponieważ wjechał na ślepy tor, co wynikłe musiało być albo z powodu zignorowania sygnału "stój", albo niezastosowania należytej ostrożności, albo zaniedbania innych osób prowadzących ruch kolejowy. No i na końcu wspomnieć trzeba, że owszem, istnieje także możliwość zwyczajnego błędu, awarii systemu, rozjazdów itp., niemniej jest to zazwyczaj marginalna przyczyna, często trudna do udowodnienia.
Maszynista mógł zasłabnąć, mógł się źle poczuć. Mógł także - po prostu - popełnić błąd. Całe szczęście, że zarówno Jemu jak i nikomu innemu nic się nie stało. Wielkich strat materialnych jak widać także nie ma, uszkodzone są, jak widzę dwa wagony, "mogiłka", koziołek i fragment trakcji. Mogło być dużo gorzej. Dobrze, że skończyło się tylko tak.
Pozdrawiam!