Autobusów wynająć nie mogli. Wszystko na ostatnią chwilę, bo a nuż się uda [wagony, loki, mk].
Wszystko się sypie, ludzie wkurzeni, pracodawcy pewnie w nie lepszych nastrojach i o to wychodzi ON.
Pan Warzecha Adam. I czaruje, cuduje, że to wina dyspozytora, który uciekł [informacja z dzisiaj] i nie mogą go znaleźć. A i zima też swoje zrobiła, bo tabor zepsuty. Bo śnieg spadł i tory były złe. O samochodzie wiozącym pasażerów jako ZKA nie wspominając szerzej.
PORAŻKA. Żaden prywatny przewoźnik nie odwaliłby takiego gówna, za przeproszeniem. To są pieniądze Nas wszystkich, marnotrawione we wspaniały sposób.
Do piszących, że to początek, że trudno. Ja przepraszam, że co? Nowe przystanki? Nowe szyny? Nowe ograniczenia? Nowa pogoda w połowie grudnia? Tabor też jakiś nowy, że nie wiadomo jak z nim postępować w zimie? Mechanicy co pierwszy raz prowadzą?
Na kogo zwalą winę jutro? Dyżurny i pogoda już byli [poniedziałek]. Tabor już był [wtorek]. A w środę co? Sprzątaczki? PLK? Lód na trakcji? Awaria prądu?
Żal, żal, żal i rozpacz. Że takie marionetki kierują czymś tak dużym i odpowiedzialnym. Gdzie nikt za to nie beknie i wszyscy będą happy. A kolejny Pan Warzecha wyjdzie, na cuduje, na obiecuje i wsiądzie do swojego merca/bmw/audi, włączy klimę i powie szoferowi, by wiózł go do domu.