Co tak zacichli w tym szlachetnym temacie? Trochę żałuję, że się wcześniej nie odezwałem, bo dopiero odkryłem posty Patrykosa. Trochę mnie przeceniacie, bo białostockie siódemki znam z ostatniego okresu ich pobytu na miejscu, gdzie w sumie tych jako takich śladów po najlepszych latach pozostało niewiele. Proporczyki, nalepki srepki swoją drogą. Ale rzeczą w sumie ważniejszą jest jakby udomowienie kabiny z pomocą wykładzin, czy dywaników. Mam film z 2003 roku z EP07-390. W sumie wtedy jeszcze lokomotywa była niejako "na rękach". W sumie jedyne co się rzuciło w oczy to właśnie cały pulpit oklejony miękkim, brązowym meszkiem. W czerwcu tego roku miałem okazję spotkać dwa białostockie wozy na Grabówku - 332 i 344.
http://imageshack.us/photo/my-images/26/dscn0721qt.jpg/http://imageshack.us/f/811/dscn0419x.jpg/Widać, że 344 ma jeszcze wykładzinę na podłodze, a 332 na półce pod oknami i powiedzmy "niestandardowe" obicie fotela. No i rzecz bardzo ważna - firanka. A jeszcze ważniejsza - uszczelnienie. Kiedyś w prawie każdej siódemce drzwi maszynowni miały takie obicia, że czasem nawet ciężko było stwierdzić słuchowo, czy pracuje przetwornica. To się zachowało na białostockich maszynach z oczywistego powodu - maszyny do niedawna jeździły wokół jednej szopy. Teraz już jeden pies. Po Gliwicach jeżdżą w szarych barwach EU07-368 i EP07-374. Pulpity mają szare. Jakimś cudem na szarej EU07-421 zachował się oryginał:
http://w680.wrzuta.pl/obraz/9YLw0RkRgAp/pulpit_eu07-421I tu również element charakterystyczny - wykładzina. Z tego co pamiętam w jednej kabinie nastawnik miał "pokrowczyk", który się milo trzymało. Z resztą mimo rewizji, EU07-368 jeszcze jako denaturat miała naprawdę przyjemną kabinkę.
Ale zboczyłem z tematu, bo to nie te lata nas interesują :p Mogę tylko powiedzieć, że chce mi się płakać ilekroć siedząc za klejącym kołem syfiastej szarej półki słyszę opowieści, jak to na planowym elektrowozie były WBUDOWANE zestawy audio. Tak było np na EP07-401. W kabinie było zabudowane radio samochodowe, pod osłonami przeciwsłonecznymi i na tylnych ścianach zabudowane głośniki. W maszynowni wzmacniacz. Oczywiście maszynownia była tak wygłuszona, że pracę przetwornic w zasadzie można było stwierdzić tylko po wskazaniach amperomierza i woltomierza NN. W korytarzu obowiązkowo umywalka (z resztą na niektórych siódemkach jeszcze je można spotkać) i lodówka przerobiona na zasilanie 110V. Do tego oczywiście dodatkowe gniazdka. Na podłodze dywan. Na warsztacie bez foliowych pokrowców nikt nie miał wstępu do maszyny. A niekiedy było i tak, że maszynista zostawał po godzinach żeby upewnić się, czy zlecona naprawa będzie wykonana solidnie.