Ostatnie dni lata i ostatnie tchnienie ciepłych dni. W kabinie unosi się zapach świeżo parzonej kawy, przez uchylone okno SU46 wdziera się letni wiatr. W Jarkawkach ciepły, wrześniowy poranek, już kilku pasażerów wsiada do wagonów. Kilka minut do odjazdu, czytam rozkład jazdy i ostrzeżenia. Za plecami wyraźnie słychać pracę silnika, poprzez swój dźwięk delikatnie daje znać, że ma 2250 koni mechanicznych. Gwizdek od kierownika, ruszamy. Silnik chętnie wchodzi na obroty, drżą szyby i lusterko boczne, rozpędzam pociąg osobowy, hamowanie kontrolne, opuszczam miasto, za mną ostatnie domy. Prócz torów, które rozciągają się przede mną tylko natura. Zapach pobliskiego jeziora czuję w kabinie, wychylam się przez okno, obserwuję ruch pudeł wagonów za mną, wsłuchuję się w stukot kół. Mała prędkość szlakowa pozwala mi zżyć się z otaczającą mnie naturą. Dojeżdżam do magicznej stacji Pomianki, witają mnie wskaźnikiem zmniejszenia prędkości niczym "jedź powoli i ostrożnie, my jesteśmy już zmęczeni". Opuszczone tory ze rdzawym nalotem, stare zwrotnice, opuszczona stacja z odpadającym tynkiem. Garstka pasażerów oczekuje na mój pociąg na jeszcze pamiętającym czasy świetności peronie. I ten ostry zapach podkładów kolejowych, toczę się wolno przez Pomianki. Tu życie kolejowe jest w stanie agonalnym, pobliskie składowisko drewna utrzymuje jeszcze tę stację przy życiu. Opuszczam już Pomianki, za mną pozostaje tylko smuga dymu z mojej lokomotywy. Znów towarzyszy mi natura, w dół po mojej lewej wije się rzeka wśród zieleni i drzew. Zaraz przede mną żelazny most. Ile to już po nim przejechało pociągów ? W dole ta sama rzeka co wcześniej, teraz będzie z mojej prawej. Przy tak małej prędkości mogę wsłuchać się w śpiew świerszczy i ptaków, na dłużej przypatrzeć się z okna płynącej rzece. Teraz tylko w dół i Wiliś. Wita mnie semafor z uniesionymi masztami. Do Wilisia zjechały się jeszcze dwie osobówki, mijam SU42 z bipami, wjeżdża jeszcze od Janiszewa SU45 z osobowym. Teraz ja będę zmierzał do Janiszewa...