Tu mysle jednak, ze gra na instrumencie detym duzo zmienia. Zmierzylem kiedys, potrafie z normalnego trybu odrazu zejsc na 6 oddechow na minute, w ciagu minuty na trzy i w ciagu pieciu minut na troche wiecej niz dwa. I wlasnie nie wstrzymujac oddech, ale spowalniajac go, bez przerywania. Moglbym wiecej, ale wole nie ryzykowac, robilbym to tylko pod kierownictwem nurka, i dopiero z duzym doswiadczeniem sam. Jest pewna linia, jak sie ja przekroczy, stosunek stezenia N2 do O2 jest taki duzy, ze N2 dziala narkotyzujaco, i sie nie odczuwa braku tlenu w sposob normalny (silny oddruch wdechu), a tylko w inne sposoby, ktore trzeba umiec rozpoznac nawet w takim "nietrzezwym" stanie; nietrudno w takiej sytuacji o stracenie przytomnosci i smierc, jak sie tych sygnalow nie zna.
Az trudno mi czasem uwierzyc, jaki problem maja ludzie z dokladnym dozowaniem sily wydechu, nawet muzycy, ktorzy graja na niedetych instrumentach. Fakt, ze wystarczy drobna zmiana sily, zeby z pianissimo przejsc na bezdzwieczny szmer, trenuje dokladne dozowanie. I to sie wlasnie pozytywnie odwdziecza w najrozniejszych, zaskakujaco wielu sytuacjach.
Co do "spustu", to najczestszym powodem dla niemoznosci zrobienia nieporuszonego zdjecia powyzej 1/10 u wielu osob jest przyzwyczajenie, zeby odrazu puscic guzik, czyli mniej wiecej po wlasnie 1/10s. Od tego sie telepie caly aparat, i zdjecie mozna dac do kosza. Dobrym przyzwyczajeniem jest trzymac guzik az sie pojawi gotowe zdjecie w wizierze. W lustrzance lub apracie z glosna migawka do zamkniecia. To natychmiastowe puszczanie guzika nawet zdjecie na statywie z duzym prawdopodobienstwem zniszczy zdjecie, stad wiekszosc dobrych fotografow-amatorow do statywu stosuje 3s-samowyzwalacz lub wezyk, a profesjonalisci nie wiem, chyba zawsze wezyk.