Jak macie jakieś pytania, to pisać :)
Witajcie. Otóż dzisiaj zrobiliśmy sobie wycieczkę w góry :) (w sumie, to jest grudzień). Góry były duże. Wybraliśmy się 5 motorami. Wyjechaliśmy o 8:30.
Oto trasa jaką zrobiliśmy:
ZDJĘCIE NR 1 w załączniku.
Zaczęliśmy od tego miasta u góry po prawej, jechaliśmy caaały czas przez góry (w górach zrobiliśmy 70 kilometrów, jadąc prawie 5h). Góry nieraz były takie potężne, że motor nie potrafił uciągnąć nawet jednej osoby.
Jak zjeżdżaliśmy z tych gór o mało co się nie zabiłem. Zjeżdżamy, zjeżdżamy, zjeżdżamy (ciągle z nogą na hamulcu, motor zgaszony, na luzie). Ja jechałem jako trzeci. I jedziemy taki kawał drogi, zjeżdżając z bardzo stromej góry i bardzo krętej. Nagle patrzę, a hamulec mi nie działa. Wciskam do końca, już mi nóżka o drogę zahacza. Pierwszy zakręt w prawo, drugi w lewo. Widzę, że jadą przyjaciele przed nami. Krzyczę: "No tengo freno, no tengo freno (nie mam hamulca, nie mam hamulca). Śmignąłem koło nich i mówię sobie: "Mam jeszcze 2 hamulce". Buty o ziemię i hamuję. Już dużo wyhamowałem, ale słyszę, a oni mi wołają: "Puse el cambio, puse el cambio, puse el cambio, puse el cambio". Byłem tak przerażony, że nie docierało do mnie, co mówią, bo sunęliśmi całkiem szybko, pomimo, że już dużo wyhamowaliśmy butami. W końcu skapłem się, że krzyczeli: "Wbij bieg, wbij bieg". No i jak go wbiłem, to o mało co przez kierownicę nie przeleciałem, bo przy takiej prędkości na 1-kę wbijać, to niezbyt mądre. No i w końcu wyhamowaliśmy. Jeden kolega, co jechał przede mną, nie miał tyle szczęścia i jak mu hamulce przestały działać, to natrafił na zakręt i musiał lądować w krzakach. Całe szczęście krzaki były miękkie, nie było skał i tylko rozbił lampę, i się poobdzierał.
Oto nasze pierwsze zdjęcie:
Ja to ten dziwoląg 2 z lewej.
ZDJĘCIE NR 2 w załączniku.
Tutaj już jesteśmy ok. 1h drogi. W oddali widać piękne jezioro:
ZDJĘCIE NR 3 w załączniku.
Jakaś miejscowość po drodze. Zdjęcie zrobione jakiejś szopce z częściami do motorów (szopka taka jest co 200m).
ZDJĘCIE NR 4 w załączniku.
Tutaj jesteśmy już na zaawansowanym etapie podróży. Na dole zdjęcia są ujęte platanowce (takie banany, wiecznie zielone, smaży się je na obiad; bardzo dobre, smakują jak frytki). W oddali góry:
ZDJĘCIE NR 5 w załączniku.
Limonka. Mówią, że jest słodka, ale ona ani nie słodka, ani nie kwaśna. Taka nijaka:
ZDJĘCIE NR 6 w załączniku.
Później dotarliśmy (po 70 kilometrach) nad morze. Fale były przeogromne, ale teraz nie chce mi się dawać więcej zdjęć (może wkrótce coś jeszcze wrzucę). Później dojechaliśmy bezpiecznie do domów. W sumie zrobiliśmy ok. 120 kilometrów.
UWAGA: Jadąc 70 kilometrów na 1 biegu pod górę i później te 50 kilometrów do domu spaliłem może tylko pół baku benzyny (ok. 6 złotych).
OK. To dzisiaj tyle niech wystarczy, później jeszcze dorzucę morze i plaże :)
Pozdrawiam