- Symulator MaSzyna -
Hyde Park => Bieżące kolejowe => Wątek zaczęty przez: puma2091 w 20 Lutego 2010, 10:35:16
-
Witam. Wiem że taki wątek już był, ale w dziale test i został już dawno usunięty.
Wiem że jest taka możliwość tylko na podstawie jakiego przepisu dyspozytor może mnie wpuścić na teren lokomotywowni?
Jest mi to potrzebne z dwóch powodów:
a) rodzina mi nie wierzy że jest taka możliwość.
b) jestem w Krakowie i chce to wykorzystać (odwiedzić szopę na Płaszowie)
Skoro wątek został usunięty, a temat jest konkretny - po co umieszczasz go w tym samym dziale?
Przenoszę.
ZiomalCl
-
Wiem że jest taka możliwość tylko na podstawie jakiego przepisu dyspozytor może mnie wpuścić na teren lokomotywowni?
Żadnego. Bardziej musisz liczyć na jego "widzimisię".
-
Ale jest to w 100% legalne? A jakby się awentualnie SOKista przyczepił to co miał bym powiedzieć?
-
Dyspo albo naczelnik powinien Ci przydzielić pracownika, z którym będziesz się poruszał po terenie lokomotywowni.
-
Jeżeli oprowadza cię po szopie pracownik, to jesteś pod jego opieką i nie może się nikt do tego przyczepić.
Edit: No właśnie, patryk.
-
Ja ma pytanie - czy idzie sobie "od ręki" załatwić wejście do szopy LHSu w Zamościu?
-
Jeżeli oprowadza cię po szopie pracownik, to jesteś pod jego opieką i nie może się nikt do tego przyczepić.
Podejrzewam, iż gdyby SOKista byłby nieprzychylny i uparty, to problemów narobić może. W tej kwestii wydaje mi się, iż SOK ma większą władzę niż naczelnik.
-
No ale dlaczego miałby się doczepić? Chyba tego, że pracownik nie ma ważnego przeszkolenia BHP bądź ważnej przepustki.
-
Do przebywania osób do tego nieuprawnionych.
-
Ja ma pytanie - czy idzie sobie "od ręki" załatwić wejście do szopy LHSu w Zamościu?
Trzeba się udać do biura firmy na ulicę Szczebrzeską 11 w Zamościu po pozwolenie na wejście do lokomotywowni LHS, bez tego Cię nie wpuszczą.
-
Trzeba się udać do biura firmy na ulicę Szczebrzeską 11 w Zamościu po pozwolenie na wejście do lokomotywowni LHS, bez tego Cię nie wpuszczą.
Ile wcześniej trzeba to załatwić i na jaki czas taka wejściówka obowiązuje?
-
Może lepiej napisać maila?
-
Ewentualnie, dyspozytor/naczelnik może wypisać jednodniową przepustkę dla "odwiedzającego" Zakład Taboru na jego własną odpowiedzialność, z Twoim podpisem od regulaminem i naturalnie zaświadczeniem tego dokumentem tożsamości.
Przynajmniej w moim przypadku tak się to odbywało.
-
Czy taka przepustka uprawnia do możliwości wykonywania zdjęć tzw. na własny użytek, czy też do tego trzeba osobne pozwolenie?
-
Zależy też na którą szopę chcesz się wybrać. @dymus potwierdzi, że pewnego letniego dnia, weszliśmy na teren lokowni Kraków Płaszów, zaczęliśmy buszować, przyczepił się do nas pracownik, zapytał czy mamy pozwolenie... i osobiście nam to pozwolenie wydał. Ale też trzeba mieć do tego szczęście, żeby nie trafić na "beton Cargo", bo na nich nie ma uproś.
Na Prokocim najlepiej iść we 2-3 osoby, i kierować się odrazu do dyspozytorni zaraz przy wejściu na teren zakładu. W 90%-tach powinni wpuścić, mnie osobiście takie wejście udało się załatwić ze 3-4 razy.
Pozdro :)
P.S. ;) Na prokocimiu polecam halę 2, można tam spotkać Claytona ew. EP03 (o ile jej wcześniej nie przestawią do hali 1). :)
-
Jak kiedyś wchodziłem do lokomotywowni, to z przepustką podpisaną przez dyspozytora, aczkolwiek bez opieki niczyjej. Inna sprawa, że po hali się nie kręciłem, jak ktoś szykował się do uruchomienia lokomotywy, to szerokim łukiem omijałem, i nie przeszkadzałem. Zdjęcia - robione, i to z różnych dziwnych kątów, ustawień, nie wchodziłem po prostu ani na, ani pod lokomotywę i mieli to ludzie dlatego gdzieś - praca na lokomotywowni toczyła się dalej, a ja jakby będąc powietrzem przemykałem się obok. Trzeba mieć instynkt, czy nie jest się upierdliwym. Raz tylko jeden pracownik trochę się zdenerwował widząc mnie z daleka - myślał, że jakaś chuliganeria się wdarła przez dziurę w płocie, ale zobaczył przepustkę, i poszedł dalej :D
-
Podejrzewam, iż gdyby SOKista byłby nieprzychylny i uparty, to problemów narobić może. W tej kwestii wydaje mi się, iż SOK ma większą władzę niż naczelnik.
Tak, ale na swoim terenie. Jeśli znajdujesz się na terenie lokomotywowni czy to Cargo, PR lub IC legalnie, to przysłowiowo możesz na torach się położyć, a SOK-istom nic do tego. Tory znajdujące się na terenie lokomotywowni nie są torami PKP PLK S.A. Oczywiście gdybyś zaczął np. malować sprajem tabor itp., to możesz się spodziewać wizyty SOK.
-
Zależy też na którą szopę chcesz się wybrać
Na Zamość Bortatycze, celem focenia kabiny ST44-3001 albo 3002 i ewentualnie z zewnątrz owego gagarina.
Czy ktoś z was wie która z w/w lokomotyw zdefektowała(wczoraj z jakimś mechanikiem gadałem o tych ST44, ale on nie wie która się zepsuła)?
-
Tak, ale na swoim terenie. Jeśli znajdujesz się na terenie lokomotywowni czy to Cargo, PR lub IC legalnie, to przysłowiowo możesz na torach się położyć, a SOK-istom nic do tego. Tory znajdujące się na terenie lokomotywowni nie są torami PKP PLK S.A. Oczywiście gdybyś zaczął np. malować sprajem tabor itp., to możesz się spodziewać wizyty SOK.
Z tej wypowiedzi jest jakaś sprzeczność, bo z jednej strony piszesz, że im nic do tego, a z drugiej, gdybym tym sprayem..., to już im do tego.
Na moje, to albo, albo...
Ja ogólnie nie wiem jak szeroka jest jurysdykcja SOK, a w poprzedniej mojej wypowiedzi chodziło mi o wyższość czegoś na wzór straży przymysłowej w stosunku do pracowników, a tu na kolei jest to jeszcze bardziej sformalizowane, niż w przypadku zwykłej straży przemysłowej. Założyłem, iż SOK mają coś do powiedzenia na terenie lokomotywnowni i pełni też rolę straży przemysłowej, ale być może się mylę.
-
Swoją drogą, co do szopy na Prokocimiu sprawa wygląda tak, że teren jest zewsząt otwarty, a SOKu nie ma. Niejednokrotnie będąc tam nikogo i niczego nie zauważyłem. Jeśli uzyskasz przepustkę, to śmiało, SOK nie może się przyczepić tak jak @EU07-457 napisał.
Druga, najbardziej rozwalająca rzecz jest taka, że przez teren szopy na Płaszowie biegnie... droga rowerowa przez środek zakładu :D Znaczy w taki sposób, że przecina tory przed halą i biegnie gdzieś dalej. Dla tego śmiało, teren otwarty i wolny ;)
-
Swoją drogą, co do szopy na Prokocimiu sprawa wygląda tak, że teren jest zewsząt otwarty, a SOKu nie ma. Niejednokrotnie będąc tam nikogo i niczego nie zauważyłem. Jeśli uzyskasz przepustkę, to śmiało, SOK nie może się przyczepić tak jak @EU07-457 napisał.
Druga, najbardziej rozwalająca rzecz jest taka, że przez teren szopy na Płaszowie biegnie... droga rowerowa przez środek zakładu :D Znaczy w taki sposób, że przecina tory przed halą i biegnie gdzieś dalej. Dla tego śmiało, teren otwarty i wolny ;)
Tylko zauważ, że skręcając przy dawnej Kbn-1 w stronę szopy, jest to droga wewnętrzna PKP (ta wąska asfaltowa wzdłuż szopy i PrD), aż do sekcji eksploatacji sieci Kraków Prokocim. Ja tam śmigałem na praktyki autem, nie wiedząc o tym, żeby poruszać się tą drogą, trzeba mieć zezwolenie od PLK. Na szczęście nie dostałem żadnej kary wtedy.
Również, zależy od osoby, bo jak miałem kontrole kiedyś u siebie, to naczelnik opieprzył chłopaczków, co przechodzili przez tory (szli na bagry), bo oficjalnie jest to teren PKP, a niektórzy sprawę olewają.
-
Tak, ale na swoim terenie. Jeśli znajdujesz się na terenie lokomotywowni czy to Cargo, PR lub IC legalnie, to przysłowiowo możesz na torach się położyć, a SOK-istom nic do tego. Tory znajdujące się na terenie lokomotywowni nie są torami PKP PLK S.A. Oczywiście gdybyś zaczął np. malować sprajem tabor itp., to możesz się spodziewać wizyty SOK.
Z tej wypowiedzi jest jakaś sprzeczność, bo z jednej strony piszesz, że im nic do tego, a z drugiej, gdybym tym sprayem..., to już im do tego.
Na moje, to albo, albo...
Może źle się trochę wyraziłem...chodziło mi o to, że jeśli ktoś przebywa w szopie legalnie, to SOK na pewno nie podważy tego faktu i nie zacznie się przyczepiać o fotografowanie itp. Jeśli Ty, jako zarządca danego terenu wyraziłeś na to zgodę, to SOK-istom nic do tego - stąd o tym (w przenośni oczywiście) leżeniu na torach.
-
No dobra, zróby założenie:
-Sokista uparty (ma swoich przełożonych)
-naczelnik (ma też swoich przełożonych)
Dane:
MK, który dostał zgodę od naczelnika.
Szukane:
Czy SOK może spowodować, iż ten MK zostanie wyproszony mimo zgody naczelnika?
Według mnie może. Ani to nie jest osoba związana z firmą, firma to nie muzeum do zwiedzania, ani to ktoś istotny z punktu widzenia interesu firmy.
I jak wtedy ewentualnie naczelnik będzie się tłumaczył wobec swoich przełożonych na podstawie prawa, dlaczego wydał taką zgodę?
Bo chciał zrobić dobrze MK? :)
Miałem kiedyś do czynienia ze strażą przemysłową i okoliczności były niezbyt miłe. Jak się taki uprze, to nie było silnych.
Oczywiście rozpartuję to czysto teoretycznie, bo jeśli naczelnik odpowiednik dyrektora w zwykłem zakładzie wyda zgodę, to zwykły tam sobie krawężnik podskakiwać nie powinien, choć to wcale nie oznacza, że nie może.
-
Naczelnik rządzi na terenie lokomotywowni a SOK jest na "usługach" danego zakładu. To tak jakby ochroniarz nie chciał kogoś wpuścić do budynku mimo zezwolenia ze strony właściciela obiektu. SOK nie jest państwem w państwie, oni maja swojego pracodawcę, zleceniodawcę (ochranianie obiektu, itp). Sokiści muszą stosować się do wytycznych zarządcy obiektu bądź osoby o podobnych kompetencjach. A to, że naczelnik musiałby się ew tłumaczyć przed przełożonymi to SOK nie interesuje. Jak mi kiedyś SOKiści powiedzieli "Skoro mistrz ...... zezwolił to nie ma problemu. Proszę jedynie uważać tu i tam bo tabor przetaczają". Ale do tego doszło jeszcze wpisanie się w książce wejść/wyjść i otrzymanie przepustki zakładowej. Inna sprawa była już później jak znaliśmy się z SOKistami i ochroniarzami lokomotywowni ;).
-
Podejrzewam, że zwykły sobie "naczelniczek" przy uparciu się swojego zwierzchnika może mieć problemy (teoretyzuję oczywiście). Nie wiem jak jest na terenach innych zakładów, ale u nas w godzinach pracy takową zgodę wydaje np. któryś z zastępców dyrektora, także przyznasz, że ranga stanowiska jest chyba wystarczająca do udzielenia takowego zezwolenia ;)) To w ciągu tygodnia. W weekendy i po godzinach pracy kierownictwa zakładu "panem na włościach" staje się...dyspozytor (jest to umocowane regulaminem zakładowym), więc w takim przypadku wystarczy wydanie zgody przez dyspozytora. SOK nie może wyprosić Ciebie z terenu zakładu tylko dla własnego widzimisię...
-
Naczelnik rządzi na terenie lokomotywowni a SOK jest na "usługach" danego zakładu.
Tak, ale przepisy są tak skonstruowane, a przynajmniej ja się z takimi spotkałem, choć generalnie i racja, ale żeby zabezpieczać się przed różnymi rzeczami, np. sitwa, czy nieprawidłowe zachowania kogoś rządzącego, z kierownictwa, czy zwykłego robotnika, nie może być tak, dyro iż jest alfą i omegą.
On jest, ale do pewnego momentu.
W moim zakładzie było tak, że straż przemysłowa mogła np. dyrektora rewidować lub poprosić o dmuchnięcie w balonik, albo nie wpuścić kogoś na teren zakładu, a przecież dyro rządził...
ranga stanowiska jest chyba wystarczająca do udzielenia takowego zezwolenia ;))
zezwolenie zezwoleniem, ale nie tu o przede wszystkim nie o rangę chodzi, ale żeby przepisy były ustawione w ten sposób, aby w max. stopniu i celem nadrzędznym był interes firmy. Jeśli jest tak jak piszecie i to jest 100 % prawdy, iż dyro jest alfą i omegą i nieważne co on zrobi, nikt do niego nie może się przyczepić, nawet Ci, co w statucie mają firmę ochraniać, to wiele jest do zrobienia w tym względzie na kolei.
Dla mnie koniec tematu. Kończąc nie wiem jak jest na kolei, wiem jak jest gdzieś indziej.
-
W moim zakładzie było tak, że straż przemysłowa mogła np. dyrektora rewidować lub poprosić o dmuchnięcie w balonik, albo nie wpuścić kogoś na teren zakładu, a przecież dyro rządził...
Nie ma takiej opcji ;) Gdyby na kolei funkcjonowało coś na zasadzie opisywanej przez Ciebie straży przemysłowej pewnie byłoby nieco inaczej...
-
Sorry, ale mimo wszystko raczej wierzę swojemu doświadczeniu, jak rówież specjalistom od zabezpieczeń niż Tobie w tym względzie. Nie podałeś żadnego argumentu na to, czemu niby na kolei przepisy miałby by być bardziej liberalne, niż gdzieś indziej...
Mało tego, ja spotkałem się rówież z sytuacją, aby nie doszło do bliższego 'zaprzyjaźnianaia' się pracowników firmy z pracownikami ochrony i pracownicy ochrony byłi rotowani po różnych placówkach firmy. Wspomniałem o tym tylko dlatego, aby uśwadomić, iż jeśli chodzi o ochronę, to nawet takie aspekty są brane pod uwagę...
-
Sorry, ale mimo wszystko raczej wierzę swojemu doświadczeniu, jak rówież specjalistom od zabezpieczeń niż Tobie w tym względzie.
Ja również wierzę swojemu doświadczeniu kolejowemu...Ty się domyślasz, ja wiem z autopsji - ot, taka mała różnica. Dlaczego tak jest - nie wiem. Być może ludziom nie związanym bezpośrednio z koleją niekiedy trudno jest ogarnąć pewne kwestie. Nie mam zamiaru Ciebie do niczego przekonywać - piszę jak jest (choć na kolei czasami dużo rzeczy kłóci się z normalnym podejściem i myśleniem). Co Ty z tym zrobisz - Twoja sprawa... pozdrawiam
-
O ile dobrze pamiętam, to straż przemysłowa była formacją Ludowego Wojska Polskiego. Nie ma jej więc co porównywać do cywilnych służb w dzisiejszych czasach. SOK jest powołany, by służyć i chronić kolej, Straż Przemysłowa ochraniała niejedną firmę, ale właścicielami firm było oczywiście państwo - więc taki strażnik przemysłowy mógł się doczepić nawet dyrektora zakładu, bo nie on go zatrudniał, tylko armia. Dzisiejsza ochrona z firm prywatnych to nic. Wielkie nic, które trzęsie się przed kierownikiem zmiany, inspektorem rejonu, i administratorem obiektu. Wiem, bo pracowałem w ochronie. Aż się prosi, by to przez cudzysłów napisać...
-
Paweł, ale co znasz z autopsji?
Przepisy?
O ile dobrze pamiętam, to straż przemysłowa była formacją Ludowego Wojska Polskiego. Nie ma jej więc co porównywać do cywilnych służb w dzisiejszych czasach. SOK jest powołany, by służyć i chronić kolej, Straż Przemysłowa ochraniała niejedną firmę, ale właścicielami firm było oczywiście państwo - więc taki strażnik przemysłowy mógł się doczepić nawet dyrektora zakładu, bo nie on go zatrudniał, tylko armia.
Staraż przemysłowa jak również SOK mają ten sam cel, czyli ochronę.
Ludzie zatrudnieni w straży przemysłowej u mnie w firmie, pensje dostawali z zakładu w który ochraniali (znaczy się byli jej pracownikami lecz nie podlegali dyrektorowi placówki - piszę o latach 80/90 i poczatek lat w 21 wieku, podlegali komendantowi straży przemysłowej a komendant dyrekcji okręgu).
Prawdopodobnie zakład ustalając przepisy dotyczące ochrony, korzystał z doświadczeń swoich, cudzych, specjaliści od zarządzania ochroną byli po jakiś specjalnych kursach, szkołach (wiem że byli też oficerowie w stanie spoczynku WP), trochę psychologii zachowań ludzkich i wiele tam innych takich.
Masz o tyle rację, iż z chwilą outsorcingu, przepisy były te same, uprawnienia mieli te same, jednak podejście ludzi z ochrony już było inne, ale to jest inna kwestia (i tez w tej chwili nie podlegają dyrektorowi placowki i SOK również- paradoks, co nie :)).
Ja tutaj caly czas próbuje dociec jakie są przepisy, jakie SOK ma uprawnienia, ale czy z nich odważy się korzystać, czy nie, to inna sprawa - i nie sprowadzajmy dyskusję do tej ostatniej kwestii właśnie.