Przecież kolei pewnie ma odpowiednie służby od łączności radiowych, które powinny zainterweniować. Są też instytucje państwowe, które mają za zadanie ochronę przydzielonych częstotliwości przed zakłóceniami.
Beton (i biurokracja) w instytucjach spowalnia jakiekolwiek działania do totalnego bezruchu, który by miał na celu zapobiegnięcie przyszłej katastrofy w ruchu kolejowym (aktualnie sabotażem, ani aktem terroryzmu nie można jeszcze tego nazwać - na jest na dobrej drodze).
Nie rozumiem takiego amatorskiego namierzania intruza. Co namierzysz go, wejdziesz do mieszkania i zaaresztujesz.
Zdecydowanie są inne sposoby (bez dzikiego włażenia na kwadrat) i sam wyjdzie.
Pytaniem jest jak wszedł w posiadanie nadajnika nadającego na częstotliwości kolejowej. Ale pozostawmy to bez odpowiedzi.
Nie zadawaj (głupich) pytań retorycznych (jeżeli dalej nie wiesz w jaki sposób mógł wejść w posiadanie, to poniżej znajdziesz przypuszczalną odpowiedź).
Jak niebyło internetu, jak kogo interesowało i bardzo chciał, mógł dowiedzieć się o emisji nadawania poszczególnych służb. Chociaż było to o wiele trudniejsze. Problem w tym, że nie można było kupić radionadajnika w sklepie lub w internecie.
Internetu wtedy nie było, a dla kogoś z licencją z zakupem nigdy nie było większego problemu, zazwyczaj sprzęt był sprowadzany z NRD lub Holandii.
Teraz bez większych problemów może nabyć każdy. Nie wiem, czy przy zakupie żądają okazania odpowiedniego zezwolenia.
W szanujących się sklepach krótkofalarskich podstawą do zakupu urządzenia nadawczo-odbiorczego jest posiadanie aktualnego pozwolenia radiowego, Handlarzyki wprowadzający do obrotu tani sprzęt CB, nader często sprowadzają także sprzęt "krótkofalarski" z chin? Dla szybkiego zarobku, nie przestrzegają obowiązku kontroli posiadanych przez kupującego uprawnień.