include ('inc/1.inc'); ?>
wag
PANIKA I CUDA
Nastroje paniki i charakterystyczne dla nich zachowania pojawiły się w końcu
1948 roku w Lubelskiem. W powiecie Radzyń mówiło się wtedy o przesunięciu
granicy na zachód aż do Wisły. Te tereny miały być ponoć przyłączone do
ZSRR, łącznie z Warszawą Pragą. "Reakcja rozsiewa pogłoski - pisano w
sprawozdaniach KW PZPR w Lublinie - że chłopi z Łosic powiatu siedleckiego
masowo uciekają za Warszawę wyzbywając się dobytku. W Białej Podlaskiej
miano również widzieć na stacji chłopów ładujących się z dobytkiem do
wagonów". Znaleźli się świadkowie twierdzący, że już zaczęto wytyczać tę
nową granicę.
Wymiana odcinków granicznych między Polską a ZSRR w 1951 r. wywołała kolejną
falę spekulacji. Obawiano się najgorszego. W powiecie łańcuckim, w
województwie rzeszowskim mówiono nawet, iż "Rosja zabiera województwa
lubelskie i białostockie ze względów strategicznych i do Warszawy będzie się
jeździć okrężną linią kolejową". Pogłoska o przyłączeniu do ZSRR Lublina
wzmogła wycofywanie przez jego mieszkańców wkładów PKO. Dołączyły się do
tego pogłoski o bliskim wybuchu wojny, w wyniku których "w ciągu jednego
dnia w Krasnymstawie sprzedano wagon mydła".
"W krzywym zwierciadle. Polityka władz w świetle plotek i pogłosek z lat
1949-1956". Taki tytuł nosi dokumentalna praca D. Jarosza i M. Pasztor.
Opublikowano w niej setki rozmaitych sprawozdań terenowych organów
partyjnych i państwowych, raportów konfidentów, donosów itp. Do większości z
tych materiałów dopiero niedawno historycy zyskali dostęp. Pochodzą z
archiwum byłego KC PZPR, centralnego archiwum MSW, kancelarii Rady Państwa
PRL, biura ds. wyznań i paru innych miejsc.
W wielu pogłoskach kolej występuje jako tło, jeden z liczących się elementów
sytuacji. Jeśli zaś chodzi o kolejarzy, to zasługiwali przede wszystkim na
podejrzliwość stalinowców. Władze piętnowały kolejarzy nie tylko z powodu
rozpowszechniania wrogiej propagandy. Z Opolskiego w połowie 1951 roku
konfidenci donosili, iż ludzie w mundurach PKP masowo wykupują mięso z
nielegalnego uboju. Dysponując bezpłatnymi biletami, przewozili mięso do
miast "płacąc rolnikom każdą żądaną cenę". W sierpniu tegoż roku wprowadzono
w kraju kartki na mięso. We wrześniu irytację i złość wywołała kursująca
wśród bydgoskich kolejarzy pogłoska, że kolejarze niemieccy są zaopatrywani
w konserwy z napisem "Madę in Poland".
W sierpniu 1954 r. województwo zielonogórskie błyskawicznie obiegła pogłoska
na temat tzw. cudów gorzowskich. Plotkę wprowadził w obieg pracownik PKP ze
Starego Kurowa, który
"przywiózł" ją do Gorzowa Wielkopolskiego. A oto relacja: w Gorzowie Wlkp. i
Różankach - jednej ze wsi tego powiatu - "milicjant legitymując podejrzaną
kobietę, na zapytanie o dowód otrzymał odpowiedź, że jej dowód znajduje się
właśnie w jego kieszeni i w tym momencie podejrzana miała rzekomo zniknąć.
Milicjant, sięgając do kieszeni, wyjął obrazek Matki Boskiej, gdzie na
odwrocie miało być napisane: w lipcu deszcz, w sierpniu susza, natomiast we
wrześniu będzie lała się krew". Ta przepowiednia skłoniła wielu chłopów do
nieodstawiania płodów rolnych do punktów skupu z obawy przed wybuchem wojny.
W latach 1950-1951 częste były głosy, że polska żywność jest wywożona do
Korei. I tak w 1951 r. krążyła plotka, że "Amerykanie wykryli w Korei
magazyn mięsa pochodzenia polskiego i zdobyli dwa wagony z mięsem, które
szły na Koreę".
Powątpiewanie budziła szeroko reklamowana pomoc ZSRR dla Polski. Autor
przechwyconego przez bezpiekę listu do Polskiego Radia tak pisał w styczniu
1953 roku o rzekomym radzieckim zbożu dostarczanym do PRL. "W Polsce
naładują na pociąg i odjedzie kawałek, potem wróci na tę
samą stację. I mówicie, że Związek Radziecki przysłał? Jednemu pracownikowi
przydarzyło się, że ładowali pszenicę na wagony i zdjął kurtkę i położył ją
do wagonu. Po załadowaniu pszenicy na wagony pociąg odjechał z kurtką, Na
drugi dzień przyjechał pociąg. Krzyczą, że to ze Związku Radzieckiego
pszenica. Pracownik podszedł do wagonu i znajduje swoją kurtkę. Tak daje nam
ZSRR".
Zachodni dziennikarze zauważali, iż do pogorszenia zaopatrzenia najbardziej
przyczyniał się obowiązkowy eksport produktów rolnych i przemysłowych do
ZSRR. W końcu 1951 r. dziennikarka gazety "Libre Belgique" przytaczała w
związku z tym krążącą po Warszawie anegdotę: "Zabłądziwszy na wsi podróżny
obserwuje ruch taboru kolejowego, który służy mu jako busola, ponieważ
wszystkie wagony z towarami jadą na wschód, wagony opróżnione na zachód".
Stalinowska rzeczywistość była groźna. Za tzw. szeptaną propagandę szło się
na długo do więzienia. I tak 20 grudnia 1951 r. na dwanaście miesięcy obozu
pracy skazano repatrianta ze Lwowa, który w pociągu na trasie Jelenia Góra -
Siedlęcin miał przekonywać podróżnych, że "marszałek Stalin swą polityką
prowadzi naród radziecki do nędzy i - wraz z władzą ludową w Polsce - czeka
go ten sam los co Hitlera".
Znany aforysta Stanisław Jerzy Lec napisał kiedyś: "Gdy lud nie ma głosu,
poznaje się to nawet przy śpiewaniu hymnów".