Elo. Tak sie zastawniam czy opisac pewną swoją historię... Opisze, a co mi tam, tylko sobie nie myślcie pozniej ze jestm "elo elo zakrecony w lewo"
Sytuacja miała swój początek w maju 2006 (wymieniłem chłodzenie kompa, nie sadziłem ze to było z tym zwiazne). Wiec pewnego dnia juz przysypiałem (komputer był właczony, gdyż zadko go zamykam :) i mozna powiedziec ze usłyszalem głos "jak by jakieś dziecko wołało kogoś, dzwięk równiez był podobny to huczenia wiatru w kominach" przetraszyałem sie jak cholera, zerwałem się z posłania i obszedłem cały dom, ale juz nic nie usłszałem... Po kilku dniach siedząc przy kompie, znów szłyszalem podobny dzwięk, i zwrócilem uwagę ze zawsze było go słychac z pokoju w którym mnie nie było. Zaczełem się zastawniac, co to do cholery jest, czasami było slychac go wyraznie, czasami bardzo słabo, ale zawsze, ten sam... Po jakims czasie przyzwyczailem sie do tego dzwięku, i nie zwracałem juz uwagi na niego. Az pewnego dnia, byl to wieczór, coś mi spadło z biórka, chyba fajeczka, i potoczyła sie gdzies w poblizu tylnej scianki kompa (jednotski centralnej), pochyliłem sie nad kompem aby ja siegnac, i ... hehe ... usłyszałem wyraznie ten dzwięk, który płynał z mojego kompa - był to odgłos zmieniajacej sie czestotliwosci obrotów wiatraczka; smialem sie potem chyba dobre 10 minut ze swojej bujnej wyobrazni xD
Aczkolwiek, w duchy nie wierze, bo nie ma czegoś takiego. Jest tylko nasza wiara, w to co chcemy aby istniało ;)
Pozdrawiam.