Tyle tylko, że wszystkie te niebezpieczne sytuacje okularnik widzi równie dobrze. Nadal nie rozumiem co jest takiego na kolei czego nie ma na ulicy, że maszynista musi, a kierowca nie musi mieć wzroku pierwszej kategorii. Kryterium ilości przewożonych osób do mnie nie trafia, bo co za różnica, czy kierowca wiozący 4 osoby skosi przystanek gdzie stało 20 ludzi i uderzy w betonową ścianę (zginie 25 osób), czy wykolei się kibel wiozący powiedzmy 50 osób (to, że zginą jest mniej prawdopodobne, ale powiedzmy, że spadł w przepaść ;) ). Poza tym chyba żadna statystyka wypadków drogowych nie mówi o tym, że powodują je ludzie w okularach. Zawsze mówi się o brawurze, alkoholu itd. Rozumiem, że na kolei było by diametralnie inaczej. Większe zagrożenie powoduje chyba palenie papierosów, a to chyba dość powszechna przypadłość wśród maszynistów, jak i w innych zawodach (choć nigdy nie widziałem palącego maszynisty w czasie jazdy i mam nadzieję, że tak jest).
Co do słuchu to podejrzewam, że maszynista go stopniowo traci. Powoduje to znaczny hałas w kabinie maszynisty.
Pozdrawiam!