Przepraszam za odkopanie, ale dyskusja jest interesująca, aczkolwiek zeszła trochę z tematu.
Problem jest taki: po co, jak niektórzy sądzą, jadąc poc. pospiesznym, osiągać 120 km/h, schodzić na zero, i jak spadnie do 110 znów na równoległą plus boczniki i podciągać. Lepiej, moim zdaniem dać na równoległą, albo szeregową plus boczniki (oczywiście mam na myśli pozycje bezoporowe). Przecież pobrana energia powinna być taka sama.
Albowiem prędkość spada, bo są opory (mechaniczne :P) ruchu, i "kradną" one energię kinetyczną. Co za różnica, czy będziemy tę energię uzupełniać małym, ciągłym strumieniem (jazda ciągła pod małym prądem), czy porcjami dużymi - jazda typu rura, 120, nastawnik na zero, 110, znowu rura...
Z tym, że mowa oczywiście o jeździe nazwijmy to pospiesznej. Przy jeździe pociągiem osobowym trzeba stosować wybieg, żeby wykorzystać część energii kinetycznej, pobranej już przez pojazd w formie elektrycznej, a która w przypadku ciągnięcia równo 120 i tak zmieni się w ciepło i pył klocków. Dlatego tam stosuje się szybki rozruch i długi wybieg, tak samo w tramwajnictwie i metrze. Oczywiście kosztem prędkości handlowej. Ponadto w EN57 zawsze trzeba stosować wybieg bo tam się nie da (z małymi wyjątkami) załączyć bocznikowania na szeregu.
Dalej nie rozumiem jednak, czemu miałaby służyć jazda 120- wybieg - 110 - prąd przy pociągu pospiesznym, skoro w zasadzie pobierana energia jest TAKA SAMA, tylko pobierana albo ciągle, albo porcjami.
Znalazłem w swoim powyższym rozumowaniu błąd. Ale zostawiam je, bo idea jest słuszna, tylko wykonanie złe - poniżej spieszę je poprawić.
Otóż jadąc z wybiegiem 120-110-120 km/h zaoszczędzimy troszkę energii w porównaniu z jazdą nonstop 120 km/h. Ale nie w jakiś magiczny sposób, a przez to, że przy jeździe z wybiegiem prędkość średnia będzie wynosić nie 120 km/h, a pomiędzy 110 a 120, powiedzmy że 115. Ale czy, jeśli już chcemy oszczędzać koniecznie, to nie lepiej dobrać pozycję i jechać sobie równo te 115, bez ciągłego załączania i wyłączania prądu? Wtedy moje poprzednie rozumowanie działa i jest poprawne, przy założeniu jazdy ciągłej około 115 km/h.
A jak działa tempomat w lokomotywach sterowanych impulsowo, jak 163 czy te z napędem asynchronicznym? Ja wiem jak działa rozruch impulsowy prądu stałego, chodzi mi tylko, czy tempomat załącza i wyłącza moc co chwilę (120-110-120...), czy może ustawia ją na optymalnym poziomie - bo tam można to zrobić bardzo dokładnie - i utrzymuje ładnie prędkość?
I ostatnie, naszło mnie w związku z wspomnianą 163-ką. Przecież taka jazda z wybiegiem siódemką, to taki jakby rozruch impulsowy, tylko o bardzo małej częstotliwości, i sterowany nie elektroniką a ręką maszynisty. Tyle, że zupełnie niepotrzebny, bo można bez trudu dobrać pozycję, na której można jechać ciągle i np. Tylko załączać i wyłączać któryś stopień bocznika.
To tyle, dziękuję za cierpliwość w czytaniu.