7
« dnia: 05 Maja 2011, 02:05:18 »
Witam. W tym temacie będziemy umieszczać relacje z naszych wycieczek kolejowych po Polsce jak i za granicą. Będziemy wymieniać tutaj swoje doświadczenia z przebiegu wypraw, dzielić się cennymi wskazówkami, a także unikniemy w przyszłości powielania wątków z pytaniami jak podróżować, za ile itp. Oczywiście nie trzeba się tutaj kurczowo trzymać tematu kolei. Prosiłbym, żeby znalazły się tu wasze opisy, a nie odpowiedzi niemające wiele wspólnego z tematem.
2. Maja 2011 roku o godzinie 18:00 napisał do mnie kolega(Krzysiek), z którym to mam w zwyczaju organizowanie spontanicznych wyjazdów. Zadzwonił z zapytaniem, czy nie wybrałbym się dzisiaj do Gdyni (obaj mieszkamy w Bielsku-Białej). Pociąg miał odjechać o 21:55. Szybko zweryfikowałem propozycję i pomyślałem, dlaczego nie? Jako, że czasu zostało niewiele, poszedłem do łazienki, wziąłem prysznic, wyposażyłem plecak w wodę mineralną 1,5l, jogurt, statyw, kamerę, dezodorant, grzebień i portfel. Chwilę później zadzwonił Krzysiek, z propozycją przełożenia miejsca docelowego naszej wyprawy z Gdyni do Warszawy, oczywiście tym samym pociągiem. Zgodziłem się, ponieważ mieliśmy mieć cały dzień w stolicy, a poza tym całonocna podróż nad morze mogłaby sprawić, że po przyjeździe nie mielibyśmy na nic siły. O 21:20 ruszyliśmy na dworzec. Kupiliśmy bilety za 37,17zł do Warszawy Centralnej. Po wejściu do pociągu szukaliśmy wolnych miejsc, ale niestety, wszędzie pełno. Co ciekawe wagony przedziałowe były okupywane, a w wagonie zaraz za lokomotywą(EU07-226), w bezprzedziałowej dwójce(111Arow) siedziało zaledwie kilka osób. Zajęliśmy miejsca i czekaliśmy na odjazd. Przez te kilkanaście minut nikt już nie doszedł do naszego wagonu. Przerażała mnie jedynie wizja jazdy przez całą noc przy bardzo jasnym świetle. Pierwszy raz się cieszyłem, że ten pociąg będzie jechał tak długo (dojechanie do Warszawy miało zając ponad 5h!!), bo nie chciałem być w stolicy w środku nocy. Ruszyliśmy. Przejazd przez Czechowice-Dziedzice, Pszczynę, Tychy. Po dojechaniu do Katowic dołączyli nam kilka pudełek i po ponad półgodzinnym postoju, ruszyliśmy już jako 14-wagonowy skład. Za Sosnowcem kontrola biletów. Rozłożyłem fotel do pozycji półleżącej, mając w zamiarze przespać się te kilka godzin, jednak rażące światło skutecznie mi to uniemożliwiło. Zapytałem współpasażerów wagonu (razem nas było 6), czy przeszkadzałoby im, gdyby światło było całkowicie zgaszone. Wszyscy jednogłośnie oznajmili, że to świetny pomysł, zwłaszcza, iż każdy nad głową miał światła indywidualne, więc ruszyłem w poszukiwaniu konduktora, który nas wybawił. Ostatnia stacja jaką pamiętam to Częstochowa Osobowa. Obudziłem się w Warszawie Zachodniej, pełny energii i chęci do życia. Dojechaliśmy do Warszawy Centralnej o 4:45. Zjedliśmy swój prowiant pod PKiN, a że kolega w Warszawie był tylko dwa razy i to nie na długo, postanowiłem mu trochę pokazać stolicę naszego kraju. Naszym pierwszym celem było odwiedzenie starego miasta. Kupiliśmy bilety dobowe za 4,50zł i udaliśmy się na metro, którym dojechaliśmy do stacji Ratusz Arsenał. Dla tych co nie wiedzą, w Warszawie kupując bilet dobowy (9zł-cały, 4,50zł-ulgowy) można na nim jeździć metrem, tramwajami, autobusami, SKM, WKD, oraz pociągami KM w granicach pierwszej strefy. Po odwiedzeniu starego miasta, ruszyliśmy z powrotem do centrum. Stamtąd odjechaliśmy tramwajem nr 9 do przystanku PKP Rakowiec. Zeszliśmy na stację, z której akurat odjeżdżał kibelek KM do Góry Kalwarii. Mieliśmy wiele szczęścia, że na niego zdążyliśmy. Wysiedliśmy na Okęciu, a następnie przeprawiliśmy się przez plac budowy na pewną polankę, na której przez ok. 2h łapaliśmy lądujące samoloty. W tym wpadły Boeingi 767-300 Air Italy i LOT-u. Kolejnym celem była hala lotniska, a gdy na tablicy odlotów zobaczyłem, że o 12:10 odlatuje samolot do Chicago, postanowiłem przenieść się na drugą stronę lotniska i uchwycić start jednego z nielicznych 767 w naszej flocie. Dotarliśmy o 12:30, jednak nie było za późno, a wręcz idealnie. Samolot kołował na pas, a ja wszystko zdążyłem nagrać. Potem umówiliśmy się z moimi dwoma koleżankami z Warszawy, z którymi zjedliśmy zdrowy i pożywny obiad w jednej ze słynnych restauracji serwujących szybkie jedzenie. Nie wiedzieć czemu, przypomniałem sobie, że zawsze chciałem jechać pod znany chyba wszystkim blok na Ursynowie – Alternatywy 4. Dokładnie nie wiedzieliśmy gdzie to jest, ale dotarcie tam nie zajęło nam dużo czasu. Podjechaliśmy metrem ze stacji Świętokrzyska do Imielina. Stamtąd na nogach 15 minut i byliśmy pod słynnymi Alternatywami 4, gdzie zrobiliśmy sobie grupowe zdjęcie. Nadchodził czas powrotu, jednak ten był bardziej skomplikowany. Mieliśmy dwie opcje: jechać o 18:15 z WC do Katowic, gdzie mieliśmy dojechać o 22:35, a następnie przesiąść się do kibelka do Bielska-Białej, który odjeżdżał o 22:50 i był to ostatni pociąg w dniu. Druga opcja to jechać o 1:00 z WC bezpośrednio do Bielska-Białej. Zdecydowaliśmy, że jeśli pociąg z Gdyni będzie miał na wstępie spóźnienie chociaż 10 minut, poczekamy do 1:00. Z dwojga złego, wolałem część nocy spędzić w Warszawie niż całą w Katowicach. Byliśmy na centralnym o 18:00. Nie było żadnych informacji o opóźnieniu, więc kupiliśmy bilety, za 34,02zł i udaliśmy się na peron. W międzyczasie, na tor obok wjechał EN "Jan Kiepura". Zatrzymał się tak, że byliśmy koło ostatniego wagonu, jadącego z Białorusi, z którego wysiadła młodziutka, bardzo ładna i sympatyczna konduktorka. Niestety nasz pociąg wjechał i trzeba było wsiadać. Z miejscami miała miejsce podobna sytuacja, co w przypadku podróży z Bielska do Warszawy. Ludzie wręcz biegli zajmować przedziały, a 111Arow prawie cały pusty. Byliśmy tak zmęczeni, że już nawet światło nie przeszkadzało. Przebudził mnie konduktor, który chyba był równie nieprzytomny co ja. Mianowicie, w półśnie dałem mu tylko legitymację szkolną, całkowicie zapominając o bilecie w plecaku. Ten tylko popatrzył i poszedł dalej. Dojechaliśmy do Katowic bez opóźnienia. Ku mojemu zdziwieniu, w podziemiach Katowickiego dworca udało mi się jeszcze kupić obwarzanki. Było to moje zbawienie, bo głód dawał mi się już we znaki. Na dworcu niestety sporo "nieciekawych" ludzi. Gdy staliśmy przy kasach, grupa ok. 10 mężczyzn, wyglądających na typowych kiboli zaczęli się bić. Po kupnie biletu za 7,94zł udaliśmy się na peron 3. W pociągu również mętne towarzystwo, więc wolałem nie zasypiać. Z rozmów wynikało, że chcą pobić konduktora, ale całe szczęście tylko na gadaniu się skończyło. Po wyjściu z pociągu w Bielsku-Białej cieszyłem się, że jestem już u siebie. Cisza, spokój, jacyś podróżni, jakby tylko przejeżdżający spali na torbach. Wróciliśmy do domu samochodem, bardzo zmęczeni, ale jednak zadowoleni.
Podróż w skrócie:
Bielsko-Biała (21:55) -> Warszawa Centralna (4:45) – TLK35202
Warszawa Centralna (18:15) -> Katowice (22:35) – TLK54108
Katowice (22:50) -> Bielsko-Biała (0:11) – 7718
Koszt podróży: ok. 90zł
Przebyta droga: 746km
Uwagi:
1. Jeśli jesteśmy w Warszawie cały dzień, warto kupić bilet dobowy za 9zł – cały, bądź 4,50zł – ulgowy. Można na nim podróżować autobusami, tramwajami, metrem, SKM, WKD oraz pociągami kolei mazowieckich w granicach pierwszej strefy.
2. Osobom, które wyłudzają od nas pieniądze na dworcach, w miastach, mówimy, że jesteśmy studentami.
3. W nocy dworzec w Katowicach przybiera bardziej groźną postać, a że jest słabo pilnowany przez odpowiednie służby, trzeba zachować szczególną ostrożność.
Poniżej zamieszczam kilka zdjęć:
1. Moje miejsce w wagonie 111Arow – znacznie wygodniej i bezpieczniej niż w przedziale.
2. Stare miasto.
3. Niekończąca się droga na Okęcie.
4. Widok na płytę lotniska.
5. Najbardziej znany blok w Polsce...
6. ...i jeszcze raz Alternatywy 4 – zbliżenie na tabliczkę.
7. Nasza skromna ekipa: kolega, z którym podróżowałem, Karolina, Justyna i ja.
8. EN "Jan Kiepura".
Pozdrawiam.