Gdybym Ci powiedział ile jest warte bezpieczeństwo na kolei to nigdy byś już nie wsiadł w polski pociąg, jadący po polskich torach. Każdy Ci powie, że dopóki nie dojdzie do katastrofy - nic się nie dzieje. Po Szczekocinach była lekka poprawa, teraz znowu NIC się nie dzieje. Jestem praktykiem, od początku mojej pracy próbuję wymóc na mojej "górze" naprawę usterek/błędnych, sprzecznych zapisów itp, z którymi nikt nic nie robi od kilkunastu lat i nic. Nie jest to moja fanaberia, bo usterki blokady liniowej, stacyjnej, semaforów, błędne przebiegi, rozpadające się (dosłownie) podkłady, błędy, sprzeczności w RTS, rozkładach jazdy na ruchliwej linii to chyba nie małe miki? Możliwości są cztery: w końcu nie wytrzymam i się zwolnię, zwolnią mnie pod byle pretekstem bo za dużo marudzę, dojdzie do katastrofy lub ktoś w końcu zadzwoni po TVN i zrobi się smród. Czego bym nie wybrał - ja przegram - nie umiem jednak dłużej na to patrzeć. Nie na taką kolej przychodziłem...